środa, 1 lutego 2017

RECENZJA: „Kostuszka” Carla Mori


Przemoc domowa to temat, który bardzo często poruszany jest w mediach. Agresja wśród dzieci wzbudza gniew i zmusza do zadania pytania: czy możemy cokolwiek zrobić wobec takiego zachowania? Najczęściej nie mamy nawet szansy usłyszeć, że za ścianą u sąsiada coś jest nie tak, jak być powinno. Dowodem na to jest sytuacja małej Konstancji, która, pomimo iż stanowi fikcję, mogłaby wydarzyć się naprawdę.





Tytuł: Kostuszka
Autor: Carla Mori
Wydawnictwo: Videograf S.A.
Ilość stron: 266
Data wydania: 19.07.2016r.
Kategoria: powieść grozy


„Brzostowscy wraz z ośmioletnią córką (Konstancją) wiodą spokojne i szczęśliwe życie na południu Anglii. Z dala od rodziny, z którą nie zawsze się dogadywali, snują plany i marzenia na długie, wspólne lata. Jednak któregoś dnia w ich domu pojawia się włamywacz, z zimną krwią mordując Annę. Jej mąż staje się głównym podejrzanym i wspólnie z opieką społeczną decyduje o przekazaniu tymczasowej pieczy nad dzieckiem babce i ciotce, zamieszkującym w Polsce. Dotknięta głęboką traumą dziewczynka, z dnia na dzień pozbawiona obojga rodziców, ląduje w obcym kraju, wśród obcych dla siebie ludzi. Jeśli wydaje Ci się, że najgorszym dziecięcym koszmarem jest utrata rodziców, spróbuj sobie wyobrazić, co czuje, kiedy najbliżsi mu ludzie okazują się również najbardziej okrutni. Czasami jedynym schronieniem przed bólem bywa miejsce mroczne i niepokojące. Miejsce, w którym można dowiedzieć się zaskakującej prawdy o sobie…”


Carla Mori stworzyła powieść poruszającą do głębi, ale czy straszną?

„Kostuszka” to wstrząsająca historia dziewczynki, która z dnia na dzień traci wszystko, co kochała i musi zmierzyć się z brutalną, rzeczywistością. Wydarzenia mające miejsce w częstochowskim mieszkaniu przyprawiają o dreszcze, a czasem po prostu przerażają. Metody „wychowawcze” stosowane przez babcię i ciotkę mrożą krew w żyłach i sprawiają, że w czytelniku wzbiera uczucie gniewu, ale równocześnie współczucia. Staruszka - apodyktyczna, zaborcza, nie znosząca sprzeciwu dewotka, mieszkaniec jednego ze zwykłych osiedlowych bloków, jednak w oczach innych - miła, dobra i godna szacunku starsza pani. To ona, stosując drastyczne metody i postępując wbrew zasadom, które sama głosi, zgotowała swojej córce- a potem wnuczce, piekło na ziemi.


Trwali tak, jak woskowe lalki. On - wyprany z emocji, wyniszczony przez lata udręki, złamany i beznadziejny. Ona - zimna jak lód, dewotka i socjopatka.


Autorka świetnie kieruje emocjami czytelnika, ale robi to z rozwagą, odpowiednio rozmieszczając elementy napięcia w fabule książki. Podobało mi się, że wszystko to nie przekracza granicy dobrego smaku. Całość tworzy swego rodzaju układankę, z której każdy segment, czyli poszczególny detal powieści jest odmienny, ale razem tworzą zgrany całokształt. Trochę grozy (w postaci przemocy wobec dzieci), okrucieństwa i niepokoju, ale także mitologii słowiańskiej i tajemniczych stworzeń, a to wszystko osadzone we współczesności.

Dzięki Carli Mori można chociaż w pewnym stopniu wyobrazić sobie, co czuje dziecko postawione obliczu tragedii rodzinnej  i nieludzkiego wręcz traktowania. W książce możemy znaleźć wiele dowodów na to, że wydarzenia z dzieciństwa odciskają na człowieku głębokie piętno i mają wpływ na jego dorosłe życie.

Warzyła myszka kaszkę, warzyła,
Dzieci swoje karmiła.
Temu dała na miseczce,
Temu dała na łyżeczce,
Temu dała na spodeczku,
Temu dała w garnuszeczku,
A temu łebek ukręciła
I do komórki się skryła
Ta rymowanka, z pozoru zwykła i niewinna, budzi niepokój i zapada w pamięć.

Sytuacja, w której znalazła się Konstancja, a wcześniej jej matka, jest o tyle niepokojąca, że uświadamia o możliwości przebywania oprawcy wśród nas. Takie sytuacje zdarzają się w prawdziwym życiu, a my możemy mieć z nimi bezpośrednio do czynienia. Autorka, tworząc mrożącą krew w żyłach historię z elementami fantastycznymi, ukazała problem, który jest i prawdopodobnie jeszcze przez bardzo długi czas będzie aktualny.

Pod względem ludzkiego cierpienia i samotności ta książka zrobiła na mnie spore wrażenie, jednak brakowało mi elementów typowej powieści grozy. Co prawda, przemoc i zachowanie wobec Konstancji przeraża, ale spodziewałam się trochę większej ilości strachu i napięcia. Odniosłam też wrażenie, że niektóre schematy i sformułowania powtarzają się czasem zbyt często. Co prawda nie było to bardzo rażące, ale zauważalne.

Podsumowując, „Kostuszka” jako powieść o bólu, stracie, przemocy i cierpieniu stanowi bardzo dobrą lekturę. Dla miłośników typowego horroru może wydać się nieco nużąca, a nawet nudna, ale nie sposób, by nie poruszyła czytelnika aż do głębi. Warto też wspomnieć o przystępnym i wyrafinowanym języku, którego użyła autorka i odpowiednim dopasowaniu się do stylu w zależności od sytuacji. Zakończenie pozostawiło mnie z uczuciem lekkiego niepokoju i zdezorientowania, budząc wiele wątpliwości i pytań, które zrodziły się w mojej głowie tuż po przeczytaniu. Gdy poznacie historię Kostuszki, spojrzycie na swoich sąsiadów pod innym kątem...



Moja ocena:
7/10



Za możliwość przeczytania książki dziękuję: