niedziela, 10 lipca 2016

RECENZJA: „Więzień labiryntu" James Dashner

Cześć :)

Z racji, że bardzo lubię czytać powieści fantasy i science fiction, postanowiłam zabrać się za „Więźnia labiryntu" Jamesa Dashnera, czyli popularną już ,wśród młodzieży i nie tylko, książkę, stawianą na równi z „Igrzyskami śmierci" czy „Niezgodną". Film o tym tytule obejrzałam niedługo po premierze, ale nigdy nie garnęłam się do poznania oryginalnej historii. Niedawno jednak nadarzyła się okazja: dzięki poleceniu mojej koleżanki, w końcu postanowiłam przeczytać ten słynny bestseller.



Tytuł: Więzień labiryntu
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 424
Data wydania: 12.09.2014r.
Kategoria: fantasy, science fiction


Rozpoczynając lekturę, od samego początku jesteśmy, tak samo jak Thomas, nieco zdezorientowani. Razem z nim pojawiamy się w nieznanym miejscu, wśród nieznanych ludzi, pamiętając jedynie swoje imię, nic więcej. Wraz z głównym bohaterem z czasem dowiadujemy się coraz więcej o tajemniczym labiryncie, który, wydawałoby się, jest bardzo dobrze znany streferom, a w szczególności zwiadowcom, którzy codziennie wyruszają w jego głąb, by badać rozmieszczenie ścian i szukać wyjścia. Nie jest to łatwe zadanie, albowiem każdego dnia, po zamknięciu wrót, labirynt się zmienia. Myślę, że każdy z was zna dobrze tę historię. Po przybyciu Thomasa wszystko się zmienia, a on sam pragnie odnaleźć wyjście.

Sam początek historii niestety niezbyt mnie wciągnął. Całe to poznawanie labiryntu, zasad funkcjonowania streferów i ich własnego języka było trochę męczące i nużące. Myślę, że mogło to być spowodowane tym, że  pewnym sensie wiedziałam już co się wydarzy. Mimo to dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, o których nawet w ekranizacji nie wspomniano.

Czytając o nowych postaciach, od razu kojarzyłam je z tymi filmowymi, pojawiały się jednak też takie, których wcześniej nie znałam i trochę trudno było mi je zapamiętać. Ogółem, jest po prostu kilka takich bohaterów, którzy na początku mogą się mylić i nie zapadać w pamięć.

Pierwszą połowę książki zaliczyłabym raczej do tych mniej ciekawych, autor poświęcił ją na zapoznanie nas z całym otoczeniem. Miało tu miejsce kilka znaczących wydarzeń, jednak nie były one na tyle szokujące, że zapierały dech w piersi.

Natomiast druga połowa zdecydowanie jest warta uwagi. Tutaj wydarzenia z filmu zdecydowanie odbiegają od tych książkowych. Czytałam z zaciekawieniem, nie mogłam się oderwać, może właśnie dlatego, że nie spodziewałam się takiego przebiegu akcji. Każdy rozdział kończy się w tak ciekawie, że aż trudno nie czytać dalej.

Z każdą kolejną stroną odkrywałam, jak bardzo książka różni się od filmu, o ile jest od niej lepsza. Ekranizacja zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie, ale to co przeczytałam było jeszcze lepsze. Czasem byłam w wielkim szoku, odkrywając, co dzieje się z poszczególnymi bohaterami, jakie są ich historie, ale przede wszystkim zaskoczył mnie przebieg fabuły. Było to coś, czego się nie spodziewałam.

„Więzień labiryntu" jest pełen akcji, ale mimo to zdarzały się momenty, w których nie działo się za wiele. Niestety, czasem czytałam po prostu po to, żeby ,,przetrwać" i przejść do ciekawszego momentu.

Podsumowując, książka podobała mi się, ale nie na tyle, żeby mnie zachwycić. Czuję lekki niedosyt, bo spodziewałam się czegoś lepszego, żywszego, szczególnie w pierwszej połowie. Mimo to uważam, że była to całkiem przyjemna lektura. Czytało się lekko i przyjemnie, a te 400 stron zleciało w mgnieniu oka. Z pewnością zadowoli fanów literatury młodzieżowej i fantasy.

 Moja ocena:

☻☻☻☻☻☻☻☺☺☺


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz