wtorek, 28 czerwca 2016

Pierwsze koty za płoty, czyli recenzja książki „Droga królów" Brandona Sandersona

Cześć!

Chciałabym powitać wszystkich, którzy jakimś cudem trafili na mojego „świeżego bloga". Nazywam się Marcelina i mam 16 lat. Książki są moją pasją i to one tak naprawdę sprawiają, że wolny czas mogę spędzić bardzo miło. Może jestem jedną z niewielu, która woli książkę od telefonu... ale o tym innym razem.

Postanowiłam rozpocząć działalność mojego bloga dosyć ambitnie- od recenzji (i to nie byle jakiej!) „Drogi królów" Brandona Sandersona docenianej przez nawet najbardziej wymagających czytelników literatury fantasy. Ale wszystko od początku.



Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę książkę, byłam w ciężkim szoku. Jej rozmiary wywarły na mnie ogromne wrażenie, a gdy zajrzałam do środka, przeżyłam kolejny szok. Litery są naprawdę małe, umieszczone na całej szerokości strony. Na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że jest to książka wręcz nie do przeczytania. Jednak jak się później okazało- myliłam się.

Gdy spojrzałam na okładkę, pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi na myśl, było to, że „Droga królów" jest ściśle powiązana z historią. Zapewne każdy z nas niejeden raz przekonywał się o różnicy między wyglądem okładki a treścią samej książki. Jak to mawiają: nie oceniaj książki po okładce :) A teraz przechodźmy już do rzeczy.

To co pewnie przyciąga największą uwagę to liczba stron, a dokładnie 960. Dużo? 
Książka należy oczywiście do gatunku fantasy, który cieszy się popularnością zarówno wśród młodzieży, jak i dorosłych. Stanowi coś, co każdy miłośnik tego gatunku musi znać. Dlaczego?

Poznając powoli świat, jaki wykreował Sanderson, czytamy o wielu postaciach, których imiona z początku nie dają się łatwo zapamiętać. Jak w wielu dziełach tego typu, potrzebujemy czasu i stron, aby zaznajomić się z bohaterami, gdyż każdy z nich ma swoją osobną historię, która z czasem stanie się bardzo ważna. Od początku wielkie wrażenie wywiera konstrukcja świata przedstawionego. Niejednokrotnie czytając zadawałam sobie pytanie „Jak on to wymyślił?", będąc pod wrażeniem tak dużej ilości nazw i miejsc.

Na początku autor przedstawia nam bohaterów,poświęcając im osobne rozdziały. Fascynujące jest to, że z każdą kolejną stroną widać jak dorastają i się zmieniają. Każdy ma swoją, wydawałoby się odrębną, historię, każdy z nich kroczy własnymi ścieżkami, ale wkrótce ich drogi się zejdą...

Konstrukcja fabuły nie budzi zastrzeżeń, nie ma w niej ani chwili przynudzania. Jedyną wadą, jaką zauważam jest kończenie się rozdziałów na najbardziej ciekawych momentach w chwili, gdy kolejny, dotyczący tej postaci, znajduje się w odległości 60 stron. Wydaje się mało? Tutaj każda strona jest wyzwaniem, ale gdy wejdzie się w rytm, nie da się od tej książki oderwać.

Jeżeli chodzi o końcówkę, według mnie, stanowi ona najlepszy element z całości. Ponad połowa książki była swego rodzaju wprowadzeniem do świata niesamowitości. Co jednak jest wyjątkowe, to to, że właśnie to wprowadzenie nie jest nudne, a pełne akcji i jej zwrotów.

„Droga królów" to arcydzieło, które zawładnęło moim sercem. Obawy co do rozmiarów zniknęły już po pierwszych stronach. Wrażenia, jaka ta książka na mnie wywołała, nie da się opisać słowami. Trzeba to po prostu przeżyć. Przeczytać. Sanderson stworzył coś genialnego, coś, w co każdy miłośnik fantasy powinien się zaopatrzyć. Zresztą, opinie mówią same za siebie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203955/droga-krolow

Dziękuję za poświęcony mi czas :) I koniecznie dajcie znać, co sądzicie o tego typu recenzjach :)

Marcelina

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz